Szalenie ostatnio modne, wnoszą do wnętrza wyjątkowy klimat. Jedne podobają mi się bardziej, inne mniej. Najbardziej przypadł mi do gustu ten:
choć jest najmniejszy, ma mniej niż metr wysokości (pozostałe są wzrostu :) dorosłego człowieka, choć niezbyt wysokiego :) ), oraz ten - bo ma w sobie prostotę i jest bardzo kobiecy:
Intrygujący jest ten czarny:
zwłaszcza prześliczna jest jego podstawa i to zwieńczenie na górze. Choć on kojarzy mi się trochę, hm, z pasem cnoty? Może ja zboczona jakaś jestem?
A Wy, co myślicie? Tzn. nie o moim zboczeniu, tylko o tych manekinach...
czwartek, 29 stycznia 2009
Manekiny retro - co myślicie?
Wiosenne i romantyczne
Tęsknię już do wiosny. Chyba nie ja jedna - ostatnio, mimo przymrozków, usłyszałam taki całkiem wiosenny już ptaka śpiew. Nie wiem, co to był za jeden, może wyrwał się trochę przed szereg, ale wprawił mnie w zdecydowanie dobry nastrój. No i w sklepach pojawiły się już stojaki z nasionami... Oj, teraz dni - coraz dłuższe - będą się niemiłosiernie ciągnąć i ciągnąć.
Więc żeby to niecierpliwe oczekiwanie osłodzić - słodkie, romantyczne, pastelowe, różane: pudełeczka dziewczyńskie dla dziewczynek małych i dużych:
wtorek, 27 stycznia 2009
Puszki retro - vintage tins
Czwarte już w ostatnich miesiącach polowanie na retro-puszki za mną, poprzednie łupy "się sprzedały". To rzeczywiście gratka dla miłośników takich surowo-vintage'owych klimatów. Czysta blaszka ocynkowana i nostalgiczny nadruk na wieczku tworzą wyjątkową całość i dają wyjątkowy efekt. Baaardzo retro!
Podobnie jak Anne ze Sweet Home też uległam ich urokowi, gdy tylko je zobaczyłam. Szczególnym sentymentem darzę puszkę na biszkopty i najwiekszą z nich - puszkę na ślubne pamiątki:
niedziela, 25 stycznia 2009
Moja wielka miłość
czyli Dariusz Twardoch i jego pastelowi ludzieńkowie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Ponad 10 lat temu zobaczyłam plakat z obrazem, który mnie zafascynował. Pozornie dziecięcy, w rzeczywistości kryjący niesamowite połączenie nostalgii, smutku, czułości, delikatności. Bezuste ludziki o ogromnych, migoczących oczach, trochę zdziwionych, ale pełnych życia, tęsknoty, ukrytych pragnień. Były dla mnie tak inne i wyjątkowe, że zapragnęłam dowiedzieć się, kto jest ich autorem. Od tego czasu "śledzę" go systematycznie, od kiedy istnieje strona w internecie regularnie ją odwiedzam i patrzę, patrzę, patrzę. Kiedy w '97 roku miałam okazję tworzyć program dla rodziców o dzieciach i powstało pytanie, komu powierzyć jego oprawę graficzną, wiedziałam od razu, że będzie to Dariusz Twardoch - mieliśmy więc okazję współpracować ze sobą przez rok i bardzo miło to wspominam. Dziś wchodzę też przy każdej okazji do galerii FS w Poznaniu, bo tam pastelowe obrazy Dariusza Twardocha mieszkają od lat i można nie tylko oglądać nowości, ale także je kupić.
Tym z Was, dla których wizyta w tej galerii nie jest możliwa, pokazuję wybrane przez mnie obrazy, bo bardzo chciałam się z Wami tą moją fascynacją podzielić. Wiem, że nie jestem w niej odosobniona, bo na wielu blogach obrazy Twardocha już widziałam. I dobrze, bo uważam, że zasługują na to. Podpisy pod obrazkami pochodzą od autora.
Desiderata X
Rozwijaj siłę ducha, by w nieszczęściach była dla ciebie tarczą.
Nie dręcz siebie tworami wyobraźni -
wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Przestrzegaj dyscypliny, ale też bądź dla siebie łagodny.
Uwolnijmy motyle
Uwolnijmy marzenia kolorowe
by wolne odleciały w świat
Walizka pełna marzeń
Wysypały się skarby z naszej walizeczki
Gdzieś czuwają anioły stróże
opiekunowie listów
nigdy nie wysłanych.
Ponad dachami domów
srebrem księżycowym spowici
aniołowie czuwają - opiekunowie nocnych kochanków
Zielony smok i jego pani
Mój gwiezdny kochanku
I już tylko ty
Cichutki taniec do muzyki szumiącego deszczu
A o to, co między nami rozkwitło,
będziemy dbać razem - ty i ja.
Wszystkie obrazy - z ponad 10 lat - prezentuje Galeria Dariusza Twarocha
poniedziałek, 19 stycznia 2009
Przekazuję nagrodę
Przede wszystkim bardzo, bardzo dziękuję Anne i Kasandrze za to, iż uznały mnie za godną wyróżnienia jako osobę kreatywną
Zasada jest taka sama, jak w poprzednich nagrodach, czyli:
1. umieszczamy logo na swoim blogu,
2. wrzucamy namiar na bloga osoby, od której otrzymaliśmy nagrodę,
3. nominujemy co najmniej 7 innych blogów,
4. podajemy linki do owych blogów,
5. nominowanym osobom zostawiamy komentarze z informacją o nominacji.
Jednak:
naprawdę trudno było mi znaleźć wśród odwiedzanych bloggerów kogoś, kto jeszcze nie miałby tej nagrody (choć naprawdę szukałam!), więc postanowiłam wybrać jedną osobę, której twórcze podejście do otaczającego świata najbardziej mnie w czasie tych poszukiwań zachwyciło,
czyli
- Itę z Jagodowego Zagajnika, bo ma tak imponujący, niespotykany dar robienia "Czegoś z niczego" (i to Czegoś naprawdę pięknego!) i dostrzegania dekoracyjnego potencjału w przedmiotach pozornie niepozornych :)
oraz
- nagrodzić Was wszystkie, które odwiedzam regularnie dlatego właśnie, że jesteście pełne pomysłów, pasji i pragnienia czynienia świata piękniejszym, za co Wam dziękuję :)
sobota, 17 stycznia 2009
Od guzika do broszki
Mam słabość do guzików. Nie ma takiego, któremu bym przepuściła (no, chyba że wyjątkowo paskudny). Być może korzenie tej słabości sięgają czasów, gdy miałam cztery, pięć lat. Spędzałam wtedy czasami wiele godzin u moich cioć - sióstr mojej Babci. I moją główną atrakcją było wtedy pudełko z guzikami i ...magnes. Większość tych guzików była bowiem metalowa, obszywana różnokolorowymi tkaninami, magnes miał kształty zbliżony do litery "L", był duży i służył do wyszukiwania szpilek, którym zdarzyło się spaść na podłogę. W zależność od kompozycji i konfiguracji guzików stawał się domkiem, samochodem, pociągiem albo zwierzątkiem. Kurcze, brzmi to tak, jakbym była jakimś dzieckiem wojny, ale wierzcie mi - naprawdę to uwielbiałam i mogłam poświęcić temu zajęciu mnóstwo, mnóstwo czasu.
No i tak mi już zostało.
Jakiś czas temu odkryłam w swoim sąsiedztwie wielką hurtownię guzików, guziczków i wszelkiej maści ozdobnych rozetek, niektóre sprowadzane prosto z Włoch. Dużo czasu tam spędzam... Niedawno użyłam rozetek właśnie do ozdobienia poduszeczki lawendowej z grubego lnu, którą już kiedyś pokazywałam:
Kilka dni temu wyszperałam kolejne śliczności, też z myślą o saszetkach, serduszkach i poduszeczkach,
ale zanim zdążyłam je uszyć, powstała broszka, zainspirowana przez Latarnię Morską z House of Art. Organza w kolorze burgunda, perełki i patynowany metal:
Mucha nie siada?
Ano niestety, czasami siada :)
Gdy tylko na dworze robi się odrobinę cieplej, otwieram wszystkie możliwe okna. Nie przeszkadzają mi przeciągi, bo pasjami kocham świeże, wiosenne i letnie powietrze. Tyle, że wraz z powietrzem wpadają do domu muchy i muszki, żuczki i osy i czasami nawet większe latające stwory (rekordem był turkuć podjadek, który ma tak ze 12 cm długości! :).
No i niektóre siadają tam, gdzie nie powinny. Kupiłam w zeszłym roku przejrzysty klosz w Jysku, ale prawdę mówiąc nie był zbyt urodziwy. I jak się okazało, nie był też trwały. Już nawet kombinowałam, czy tego parasola nie da się na nowo poszyć jakąś trwalszą i ładniejsza siatką, aż nagle w środku zimy wpadł mi w ręce inny klosz, z przyzwoitą, delikatną, ale dość mocną, gęstą niczym mgiełka siateczką. Wymieniłam mu sznurek, dodałam kryształową łezkę i koroneczkę na obrzeżach. I teraz mam, co chciałam. :) I jeszcze zrobię następny :)
P.S. Obiecuję niebawem przekazać dalej wyróżnienie Kreative Blogger, którym zostałam ku mojej wielkiej radości obdarowana - ale poszukiwania kilku osób, które są twórcze, a jeszcze go nie dostały, nie są wcale proste. Za to poznaje się przy okazji mnóstwo pięknych miejsc, w których się jeszcze nie było :)
wtorek, 13 stycznia 2009
Decoupage - come back
Wróciła mi po przerwie na szycie ochota na decoupage. Zwłaszcza na użycie motywu z Kathryn White - zainspirowana obrazkami Anne, które tak chodziły za mną, chodziły, chodziły... Niesamowicie klimatyczne te martwe natury i takie dają możliwości! Anne zrobiła obrazki schabby w wersji "white" (nomen omen :) ), ja wyobrałam - póki co - ciemną. Za to pierwszy raz użyłam leżącego w szufladzie od ponad roku kraka jednoskładnikowego, wobec którego czułam dotąd jakiś lęk, bo zazwyczaj efekty na różnych pracach mi się nie podobały. Te na kalendarzu, który poszedł "pod pędzel" jako pierwszy, też mniej mnie satysfakcjonują, ale z zegara jestem nawet zadowolona. Może jeszcze tę technikę dopracuję...
Kalendarz powstał jeszcze drugi - bardzo podoba mi się kształt tych deseczek, więc kupiłam ich więcej - i szalenie lubię ten motyw koguci, jest taki malarski! Wykorzystałam go wcześniej na szafce do kluczy, w planach jest jeszcze wieszak.
poniedziałek, 12 stycznia 2009
W gołębim błękicie
Urzekła mnie ta porcelana - swoim zgaszonym, gołębim błękitem i lekkością formy, przenoszącą mnie gdzieś w odległą przeszłość. W czasy dzieciństwa, czasy licznych cioć i przyjaciółek mojej Babci, które odwiedzały ją w naszym wspólnym domu. Jak ja to uwielbiałam! Do dziś pamiętam ich głosy, twarze, uśmiechy, imiona. I te kruche filiżanki, który gościły na dużym, okrągłym stole. Kiedyś pewnie napiszę o tym więcej...
Dziś cieszę się przypadkowym nabytkiem, choć pewnie zamieszka u mnie tylko przez chwilę.
niedziela, 11 stycznia 2009
No i ugrzęzłam...
...w czynnościach znienawidzonych, o pięknych nazwach, jak np. inwentura. Brrr. Jestem administracyjno-biurowo-księgową nogą absolutną. I choć pocieszam się, że nie można mieć talentu do wszystkiego, to wkurza mnie, że takie czynności pochłaniają mi tyle czasu. :(
Ale skoro już wyrwałam się do rzeczy bardziej przyjemnych:
raz jeszcze dziękuję za wszystkie komentarze i życzenia świąteczno-noworoczne, to takie radosne i krzepiące mieć takie osoby jak Wy wokół siebie!
Dziękuję bardzo Madzi i Anne za wyróżnienie, którym mnie obdarowały kilka tygodni temu:
Dziękuję za wyróżnienia dla bloga, które jeszcze przed świętami dostałam od Ewy z Vanilladecor, a które także przyprawiło mnie o miłe serca drżenie :) :
To wyróżnienie dla osób których blogi sprawiają, że serce drga niespokojne, albo wywołuje inne ciepłe uczucia. Blogi z sercem. Jestem dumna, że mój skromny "blodżek" znalazł się w tym gronie.
Zasady wyróżniania są takie:
-wyróżnienie powstało u Yoasi
-można je nadać od 1 do 7 osób
-należy zostawić wiadomość u osób wyróżnionych na blogu
-osoby wyróżnione proszone są o odpowiedź na trzy pytania:
Twoja pierwsza miłość
W piątej klasie podstawówki - miał zielone oczy i chodził do równoległej klasy. Miłość intensywna ale krótka - bo napisałam list, a on na boisku przeczytał go koledze, na czym został przyłapany przeze mnie. I miłość się skończyła, bo jako dziecko byłam pamiętliwa i wybaczanie przychodziło mi z trudem :))).
Coś, co sprawiło, że zamarło mi serce
Gdy kilka lat temu obudziłam się w środku nocy i zobaczyłam, jak jakiś facet ogląda mój komputer, szacując zapewne jego wątpliwą zresztą wartość. Serce mi zamarło, zanim zaczęłam się drzeć. Dodam dla kontekstu, że tego wieczora zasnęłam oglądając o 2 w nocy triller - ostatnia scena, jaką zapamiętałam, to kobieta budząca się w łóżku z poczuciem, że ktoś myszkuje na dolnym piętrze jej mieszkania. Mnie to się niestety nie śniło.
Ale były też chwile, gdy serce zabiło mi mocniej - np. wtedy, gdy wzięłam w objęcia mojego najmłodszego synka, kilka sekund po narodzinach (narodzinom moich starszych dzieci towarzyszyła niestety moja ograniczona świadomość - raz przez dolargan, a raz na skutek cesarskiego cięcia).
Przedmioty bliskie sercu:
1. Pewien stos albumów i książek
2. Pewien stos płyt
3. Zdjęcie mojej Babci
4. Aparat fotograficzny
5. Rysunki moich dzieci
A teraz najtrudniejsza część zadania, czyli piekło wyboru (tym trudniejsze, że wszyscy, do których zaglądam systematycznie już mają wyróżnienia - pominąć nie mogę, no bo zaglądam z sercem drżącym z ciekawości, a przyznać po raz kolejny to takie "nierozwojowe", nie?
Ale cóż, spróbujmy - typuję dla obu wyróżnień jednocześnie:
1. Nasza Kochana Ruderka - bo to miejsce, z którego tchnie ogromnym ciepłem i czymś takim bardzo, bardzo domowym
2. Ania ze Sweet Home i Jadwiszka - bo wśród tworzonych przez nie rzeczy zawsze znajdzie się takie "coś", co uruchamia strumień twórczej energii i potok pomysłów (to się - zdaje się - nazywa "inspiracja" :) )
3. Królewna z Bloga Poznanianki - bo cieszę się, gdy dla ludzi ważne jest miasto, w którym żyją, a poza tym zbierałyśmy kasztany w tym samym parku (choć chyba nie w tym samym czasie :) )
4. m.in. Karoli, Agnieszce-Mirabeel, Agnieszce-Scrappassion bo jak oglądam takie scrapowe prace, to rzeczywiście serce mi zamiera - z zachwytu i zdumienia, ze można mieć tak wielką wyobraźnię, by tak harmonijnie łączyć kolory, faktury i desenie. Mnie wydaje się to niemożliwe, a jednak...
5. mia-mi i Asi-Eight - za przekraczanie granic wyobraźni i odkrywanie na nowo sensu słowa "nieskończoność" (pomysłów)
6. Li z B&W - bo gdy czytałam jej komentarz do koronkowej, białej sukieneczki i czepka, to poruszyła się cała lawina najdalszych obrazów i wspomnień - za sprawą ziarenek cukru w oczkach szydełkowej serwety, które i ja doskonale pamiętam... Dziękuję, Li :)
7. Tatter pisząca o chlebie - bo dzięki niej niby powszedni, a może być dziełem sztuki.
8. A jednak będzie i 8-me - dla Kamili i jej Zakamarka, w którym mieszkają nie tylko piękne zdjęcia i przedmioty, ale i mnóstwo pięknych, głębokich, przenikliwych i przesiąkniętych wrażliwością myśli.
9. i 9-te - dla Ewy z Nastrojowego Ogrodu - za miłość do roślinek, ogrom wiedzy, którą się dzieli i mnogość inspirujących zdjęć.
10. no i 10-te - tez dla Ewy, tym razem z Vanilladecor - bo odwiedziny na jej blogu to jak proszony obiad: dostajesz pięknie podane najlepsze kąski, a w ogóle nie musisz wchodzić do kuchni :) Dzięki, Ewo, po raz kolejny.
Zaznaczam, że wszystkie wskazane osoby to tylko wierzchołek wielkiej góry, której w całości wymienić nie jestem w stanie, więc proszę traktować to jedynie jako "delegację".