Ach, są takie przedmioty, z którymi czasem trudno mi się rozstawać, choć wynajduję je do galerii, a nie własnego domu. Uwielbiam to buszowanie w najciemniejszych kątach hurtowni, straganów - przy odrobinie cierpliwości zawsze uda się tam wygrzebać coś interesującego, czasem zakurzonego i zapomnianego. Jak np. ten kufel, który stał wciśnięty między inne, nie całkiem ciekawe naczynia na parapecie i wcale nie był przeznaczony na sprzedaż, bo to egzemplarz "pokazowy" jedynie.
Od razu się w nim zakochałam. I w końcu moja namolność zaowocowała i pani mi go sprzedała. A teraz mi troszkę żal sprzedawać go dalej...
P.S.
No i po bólu - sprzedały się w czasie obiadu :)
czwartek, 22 maja 2008
Ostatnie zdobycze
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz