Gnana tęsknotą i niecierpliwością wobec wciąż odległej wiosny - złożyłam w końcu zamówienie, do którego długo się przygotowywałam - paczki przyjadą jutro, a ja cieszę się jak dziecko :) Jądrem tego zamówienia jest seria Garden, z której zamówiłam kilka rzeczy, kilku na razie nie, ale jeszcze wszystko przede mną. Garden to głównie pięknie spreparowane i postarzane drewno, z jasnymi przetarciami. Szalenie podoba mi się to ciepłe, ciemnobrązowe wybarwienie drewna i ceramiczne, bądź metalowe dodatki.
Półka - drewno łączone z giętym metalem:
Pojemna i dekoracyjna skrzynka na ładnych nóżkach, z wypukłym ornamentem:
i ogromna trzypiętrowa etażerka, która podoba mi się ogrooomnie. Jest naprawdę duża, ma drewniane nóżki i piękny, metalowy uchwyt:
A na koniec coś, czego nie kupiłam, choć pierwotnie było na liście. Ale ponieważ musiałam ciąć koszty, a ono było dość drogie, to je z zamówienia skreśliłam. Tylko, że teraz żałuję :( :(, bo wczoraj obejrzałam je raz jeszcze i niemal śniło mi się w nocy. Jest naprawdę piękne, jak dla mnie. I ogromne: ma 70 na 60 cm. Lustro w ornamentowej, wypukłej ramie:
wtorek, 17 lutego 2009
Przygotowania do wiosny czyli Garden
sobota, 14 lutego 2009
Vintage Hearts czyli sprawy sercowe
Dziś Valentine's Day.
A ja jakoś tak nie mogę przywiązać się do Walentynek. Generalnie zwyczaj uważam za uroczy i nawet Amerykanom go zazdroszczę, ale nadal jest to dla mnie rytuał zaoceaniczny i u nas jakoś jawi mi się jako obcy. Za to żałuję wielce, że porzucamy ze wzgardą nasze święta, miłości poświęcone, jak Noc Świętojańska np. A cóż bardziej może być malowniczego - ciepła noc, śpiewy i tańce, kradzione w krzakach pocałunki, setki pachnących wianków i migoczących światełek leniwie sunących po wodzie? Potrafię wyobrazić sobie nawet komercjalizację pewnych atrybutów Nocy Świętojańskiej - tak jak wszyscy robią pieniądze na sercach wszelkiej maści tak mogliby robić na wiankach - wieszanych na drzwiach, wręczanych sobie nawzajem... Bawarczycy mają swój Octoberfest, gdy wieczorami przesiadują w parkowych ogródkach, dlaczego my nie mamy takiej Nocy Świętojańskiej, w czasie której byśmy się na wspólnym świętowaniu spotykali? Tak snuję swobodne idee, bo przecież pomysłów może być tysiąc, a skoro bez komercji nic już się obejść nie może, także tych komercyjnych. Ale dlaczego nie komercjalizować tego, co własne?
"Kiedy noc się w powietrzu zaczyna,
Wtedy noc jest jak młoda dziewczyna,
Wszystko cieszy ją i wszystko śmieszy,
Wszystko chciałaby w ręce brać.
Diabeł dużo jej daje w podarku,
Gwiazd fałszywych z gwiezdnego jarmarku;
Noc te gwiazdy do uszu przymierza
I z gwiazdami chciałaby spać.
Ja jestem noc czerwcowa,
Królowa jaśminowa.
Zapatrzcie się w moje ręce,
Wsłuchajcie się w śpiewny chód.".
Piękne, prawda? Więc dlaczego do tego nie sięgamy? Dlaczego nie stanowi to dla nas wartości, do której warto się odwoływać, twórczo przetwarzać. Dlaczego nie naśladujemy innych narodów w tym sięganiu do własnych korzeni, zwyczajów, rytuałów, a w zamian pożyczamy od nich to, co jest ich właśnie? Dlaczego z tego, co nasze, nie jesteśmy dumni?
Tak mnie naszło na takie pytania, bo czasami - w różnych kontekstach - te pytania mnie dręczą. Pytania o nasze korzenie, o naszą tożsamość. O to, kim jesteśmy, kim ja jestem. Pytania o polski styl. Myślicie, że on w ogóle istnieje? Ciekawa jestem.
Ten post ilustrują, nieco przewrotne, moje próby sercowe (choć nie walentynkowe) sprzed kilku lat, kiedy jeszcze nie miałam sklepu i to, co robiłam, wstawiałam do galerii. Wszystkie miały wstążki satynowe, żeby można było zawiesić je na ścianie, albo oknie, szafce, łóżku itp. Zarzuciłam ten pomysł, bo serca sprzedawały się średnio. Kupił je dopiero - całą resztę, która została - pewien... Niemiec :)
Dziś już pewne zrobiłabym je inaczej, ale ogólnie idea mi się podoba. Teksty wierszy na sercach polskie, obrazki "miłosne" - nie. Dlaczego? Bo polskich nie znalazłam... :(
poniedziałek, 9 lutego 2009
Scandinavian Style?
Z ostatniego polowania taka trafiła mi się patera. W sumie najpierw myślałam, że będzie na sprzedaż, ale coś czuję, że im dłużej u mnie stoi, tym bardziej się do niej przywiązuję :). Przedmiot, przyznać muszę, dość klimatyczny, w skandynawskim stylu jak mniemam, trudny do sfotografowania w całości, ale bardzo wdzięczny, gdy chodzi o detale. Więc się pobawiłam trochę ;)
Na koniec - bardzo dziękuję Jagodzie z Chaty Magoda za obdarzenie mnie wyróżnieniem - a już szczególnie za tak ważne dla mnie uzasadnienie. :) Dziękuję Jagodo :)
poniedziałek, 2 lutego 2009
Wiosny nie będzie :(
- przynajmniej na razie.
Świstak Phil zobaczył dzisiaj swój cień i wrócił do łóżka.
Moje nadzieje czują się zawiedzione...
fot. Strona Phila
niedziela, 1 lutego 2009
Tajemnica
Teoretycznie nie w temacie bloga, ale przy bliższym poznaniu - też o wnętrzu, takim najbardziej wewnętrznym wnętrzu.
Kocham kino - ze wszystkich miłości (a kochliwa jestem) ta jest chyba jedną z największych. Wczoraj - "Tajemnica Brokeback Mountain" Anga Lee, czekałam na ten film z ciekawością, bo nie udało mi się dotrzeć na niego do kina. I od czasu "Między słowami" Sofii Coppoli żaden nie zrobił na mnie takiego wrażenia i tak mnie nie poruszył.
Film oszczędny, subtelny, dotkliwie bolesny. Zaskakująco nieszablonowy, skonstruowany wbrew wszelkim stereotypom. O wielkim pragnieniu i tęsknocie, wielkim niespełnieniu i wielkim cierpieniu.
Obok kanonu lektur szkolnych powinien istnieć kanon filmów. I "Tajemnica Brokeback Mountain" powinna być na tej liście.
Miłość nie ma płci.
Zdjęcia z serwisu Filmweb.pl